Już od momentu przekroczenia progu bazy czy też obozu, w
którym koczowali podejrzani ludzie, Lamberta nawiedziły pytania dotyczące
zajęcia Kelly oraz jej intencji. Może ta akcja w alejce była spiskiem, żeby
zaciągnąć Lamberta tutaj, a później go okraść, torturować i zabić, a po śmierci
zbezcześcić jego zwłoki? Lub też Kelly zamierzała przeprowadzić na Lambercie
szalone eksperymenty, których nawet zabroniono testowania na zwierzętach?
Lambert postanowił nie zamartwiać się na zapas, bo nie miało
to najmniejszego sensu. Jedynie głowa mnie rozboli - pomyślał, idąc za Kelly
wgłąb leśnej zamaskowanej twierdzy. Weszli do tajemniczego - wszystko dla
Lamberta wydawało się nadzwyczaj enigmatyczne i godne uwagi - budynku, który
okazał się być jadalnią bądź mini-restaurcją dla tutejszej społeczności.
Później Kelly przedstawiła Lamberta niejakiemu Ethanowi. Brunet z początku
myślał, że rozmowa nie zaszkodzi, ale gdy kobieta postanowiła zostawić ich sam
na sam, Lambert stchórzył. Nie lubił rozmawiać z mężczyznami - Samuel był
wyjątkiem, tak - więc i z Ethanem nie chciał zamieniać ani słowa. Zanim jednak
się zorientował, nieznajomy już go ściskał i klepał po plecach. Właściwie nie
klepał - walił w nie, jakby były drzwiami. Zwróćmy uwagę na fakt, że Lambert
nie jest zbyt dobrze zbudowany, a jego postać niknie przy niektórych
"olbrzymach."
- Miło cię poznać, Lamberto! - zaśmiał się Ethan, puszczając
biedną ofiarę. - Jak poznałeś Kelly? To jest twarda sztuka!
- Nie tak twarda, jak Paskuda - mruknął Lambert, licząc, że
Ethan tego nie dosłyszy. Niestety wszech-słyszące ucho mężczyzny wyłapało ten
cichutki szept, a oczy natychmiast łypnęły na Lamberta.
- Ta sowa? Racja, racja! Widzę, że też nadałeś jej swoje
własne imię. I bardzo dobrze! - zarechotał Ethan, jak gdyby ktoś podał mu śmieszkową
miksturę. Hałas odrobinę działał Lambertowi na nerwy, ale postanowił, że
jeszcze chwilę będzie znosił zachowanie mężczyzny, a później grzecznie go
przeprosi i powie, że musi się czegoś dowiedzieć od Kelly. Byleby być blisko
niej! - Chyba się dogadamy, Lambert!
Tutaj Ethan potwornie mocno walnął bruneta w plecy. Ten
wywnioskował, że miało być to swego rodzaju koleżeńskie stuknięcie
zapowiadające nadchodzącą przyjaźń, niestety nie miał więcej czasu, żeby się
nad tym rozczulać, bo kończąc rozmyślanie malowniczo uderzył twarzą o podłogę.
Tak, dokładnie - "klaps w plecy" popchnął Lamberta do przodu tak
gwałtownie, że ten stracił równowagę i wywrócił się. Rozmowy w budynku na
chwilę ucichły. Jak to mówią - cisza przed burzą, bowiem zaledwie po sekundzie rozbrzmiał
potężny ryk śmiechów i chichotów, których uszy Lamberta po prostu już nie dały
rady wytrzymać. Podniósł się z ziemi, nie spoglądając na rozbawiony tłum,
otrzepał przód ubrania i bez słowa wyszedł z pomieszczenia. Skierował się w
stronę schodów prowadzących w górę. Strażnik potworzył przed nim wrota do
podziemnej bazy, Lambert skinął głową w ramach podziękowania i stanął na
zewnątrz, od razu czując się lepiej. Jakoś tak lżej, spokojniej i przede
wszystkim ciszej. Poza tym, gdy leżał chwilę temu na podłodze, czuł, że nikt
nie ma go za przyjaciela, a przeciwnie - za wroga. Nie wiedział, skąd i
dlaczego powstała taka wrogość pomiędzy nim, a nieznajomymi ludźmi, ale był
pewien, że nie chce póki co wracać do środka. Zastanawiam się, czym jest to
moje wyczuwanie emocji? - rozmyślał, chodząc wokół bazy i przyglądając się
"dżungli." Wpadł nagle na kogoś i prawie oboje upadli na ziemię.
- Wybacz - Lambert przeprosił grzecznie i zorientował się,
że wpadł na Kelly. - Oj przepraszam! Nie chciałem, naprawdę!
- Dobrze, dobrze, nie panikuj! - Kelly próbowała go
uspokoić. Jakimś cudem podziałało. - Słyszałam od Ethana o akcji w jadalniku.
Śmiał się z ciebie, żeś słabeusz.
- W sumie mu się nie dziwie - Lambert wzruszył beznamiętnie
ramionami. Kelly spojrzała na niego ze zdziwieniem, najwidoczniej liczyła na
męską postawę ze strony Stangera. Ten jednak nie był typem bojownika. - A co
chcesz, żebym zrobił? Mam mu skopać twarz? Nie, raczej nie. Wolałbym z tobą na
spokojnie porozmawiać. A najlepiej, jakbyś mi wytłumaczyła, co to za miejsce i
kim ty jesteś.
Kelly? Poważnie tak :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz